Wycieczka na północ w poszukiwaniu potwora z Loch Ness miała swój finał w małym miasteczku Fort Augustus, tuż przy obrzeżach jeziora. Mieścina liczy około 650 mieszkańców i utrzymuje się z turystów odwiedzających to miejsce w drodze do jeziora Loch Ness, a właściwie powinnam napisać do jeziora Ness, bo słowo Loch znaczy w języku gaelickim jezioro właśnie. Chyba każde dziecko wie, że w tym pięknym dużym jeziorze mieszka potwór, który tam podobno jest, ale go nie ma… mieszkańcy jeziora i miejscowi badacze zjawiska oczywiście utrzymują, że tam mieszka, bo z czegoś muszą żyć.
Miasteczko na każdym kroku oferuje sklepy ze zdjęciami „potwora”, pamiątkami etc. Sam Fort Augustus nie ma zbyt wiele do zaoferowania poza śluzą, którą warto obejrzeć, zwłaszcza, że znajduje się na słynnym zabytkowym kanale Kaledońskim łączącym Inverness z Corpach, niedaleko większego Fort William. Można także popływać sobie małym stateczkiem po kanale i jeziorze Ness.
Nad samym jeziorem spotkałam „badacza” i poszukiwacza Nessie, bo tak smoka nazywają tu miejscowi, który opowiedział mi o latach poszukiwań gadziny, pokazał mnóstwo zdjęć, na których widać podobno głowę, szyję, grzbiet gadziny i on sam jest święcie przekonany, że Nessie istnieje i ma się dobrze. Codziennie spędza godziny nad jeziorem w nadziei, że to będzie własnie ten moment, kiedy gadzina się wynurzy i on zrobi zdjęcie życia. Byłam pełna podziwu, z jakim zapałem opwiadał mi o swoich poszukiwaniach i było mi miło widzieć, jak się cieszy, że ktoś słucha z zaciekawieniem tych opowieści.
Na pożegnanie William Jobes, badacz, podarował mi zdjęcie Nessie, które zrobił 24-go maja 2011 roku o godzinie 11.10.
Nessie coś wstydliwa jest, bo na zdjęciach nie chce pokazać się w całej okazałości 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba